niedziela, 30 grudnia 2007

Recenzja Shadow of the Colossus.



Uwagi wstępne:
Autor recenzji (znaczy się ja ;)) grał tylko ok. 1h w ICO, co może mieć wpływ na niektóre niżej poruszone sprawy.

    Shadow of the Colossus to gra niezwykła… ha! Co on pisze? Jak to? Ano tak: od dłuższego czasu nie było na rynku nic naprawdę nowatorskiego. Wiadomo wszystkie gry się rozwijały, jednak żadna nie miała czegoś na tyle nowatorskiego, aby stwierdzić, że jest pozycją jedyną w swoim rodzaju i niepowtarzalną. A SotC takie właśnie jest. Ale do rzeczy.
    Zacznijmy od fabuły. Jest ona na tyle zakręcona, że po dziś dzień ludzie kłócą się między sobą czy jest to sequel ICO, prequel, czy może w ogóle niezwiązana z tamtym tytułem pozycja. [Spoiler]Na wstępie wita nas intro, młody chłopak przyjeżdża na koniu przez wielki most do monumentalnego budynku i kładzie najprawdopodobniej wybrankę swojego serca na ołtarzu. Nie ma w niej ani krzty życia niestety. Gdy z ziemi nagle zaczynają wyłaniać się cienie na kształt ludzi, chłopak wyciąga w ich kierunku miecz i nagle pomieszczenie zostaje rozświetlone przez snop światła, który wpada przez otwór w sklepieniu budowli, cienie znikają. Głos z nieba mówi chłopakowi o szansie na przywrócenie kobiety do życia – musi on pokonać 16 kolosów.[/Spoiler] I to by było na, tyle jeśli chodzi o wprowadzenie. Wiemy już, o co mamy walczyć i w jakim celu. Fabuła niestety w grze nie jest zbytnio rozbudowana, natomiast 
sama w somie jest świetna... szczególnie jeśli chodzi o zakończenie :).
    Czym prędzej wsiadamy na konia, wyjeżdżamy z budynku i szukamy pierwszego kolosa. W odnalezieniu go pomoże nam miecz – swoisty kompas, gdy wyciągniemy go w miejscu gdzie docierają promienie słońca, zostają one odbite w stronę miejsca gdzie znajduje się kolos. Jest to, co prawda bardzo fajne i klimatyczne rozwiązanie, jednak gra nie straciłąby gdyby umieszczono na mapie świata wizerunku kolosa już przed jego znalezieniem(pojawia się on niestety dopiero po), czasem po prostu można się zaplątać i poświęcimy trochę czasu na odnalezienie właściwej drogi. Przemieszczeniu się po mapie towarzyszą piękne widoki. Mnóstwo ciekawych efektów graficznych, gra świateł, tutaj jest to wszystko!
    Nie ma wokół nas żywej duszy, jesteśmy skazani tylko na siebie. My, kolosy, ogromny świat. Atmosfera opuszczenia, izolacji towarzyszy nam przez całą grę. Ale dobrze… dojeżdżamy do pierwszego kolosa. Wspinając się po ścianach dostajemy krótki tutorial jak używać podstawowych umiejętności takich jak skoki, trzymanie się krawędzi itp. Itd. Wychodzimy na górę i przed naszymi oczyma jest...WOW… coś ogromnego. Pierwszy kolos! Wielki, przypominający zwierzę. Ty, ty bohaterze jesteś wielkości palca u ręki tego kolosa! Jak takie bydle zabić? Ano wbrew pozorom nie jest to nic trudnego ;). Mamy do dyspozycji 2 bronie – miecz i łuk. Łuk pozwala nam przykuwać uwagę kolosa, a miecz wbijamy w specjalnie oznaczone na ciele kolosa punkty. Największa zabawa jednak polega na wymyśleniu sposobu jak do tych punktów dojść. I tutaj właśnie jest na początku wspomniane nowatorstwo - żeby się do nich dostać oprócz wysiłku intelektualnego musimy się wspinać po kolosach! To doznanie, jakiego nie zapewniła żadna gra do tej pory. Zazwyczaj trzymamy się kurczowa ich owłosienia i steramy się brnąć dalej. Coś cudownego wspinać się po wielkim potworze… jedne kolosy latają, inne chodzą, jeszcze inne pływają. Daje to świetną frajdę i aż chce się biec do następnego kolosa, żeby wymyślić sposób na jego pokonanie i znów się wspinać.Oczywiście przeciwnik rzuca się by nas zrzucić, a my oczywiście mamy ograniczoną siłę, w końcu możemy osłabnąć i puścić się. Na szczęście są momenty gdy można się puścić i chwilę odsapnąć. Gra ma niezapomniany klimat, jednak polecam w nią grać przy dużym TV, z niezłym nagłośnieniem i będąc samemu w pokoju, bo może on wam gdzieś umknąć w przeciwnym razie.
   Teraz troszkę o oprawie audiowizualnej. Jak wcześniej pisałem gra najeżona jest efektami świetlnymi, różnymi filtrami itp. Wszystko to doskonale sprawdza się w praktyce. Jednak o ile kolosy wyglądają świetnie, majestatycznie, wznoszą pod sobą ogromne ilości kurzu opuszczając odnóża, to bohater i koń, mimo że świetnie animowani, to jednak aż boli obdarzeni bardzo małą ilością poligonów zostali zrobieni. Cały świat, po którym przyjdzie nam się poruszać to zlepek wielu rodzajów terenu i czegoś na kształt azteckich miast.
    Za to dźwięk! Majstersztyk, muzyka podczas walki z kolosami zmienia się i idealnie dopasowuje do sytuacji, po prostu czujesz, że robisz coś wspaniałego, wielkiego, że przed tobą ogromny cel, ogromne wyzwanie! Podłączenie gry pod zestaw z dolby digital daje naprawdę świetne efekty. Muzyka…symfoniczna, świetnie komponuje się z klimatem.
    Gra ma całkiem niezłą żywotność. Po skończeniu odblokowuje się nowy poziom trudności oraz możliwość zmierzenia się z danym kolosem w wyznaczonym czasie. Co prawda, gdy już znamy sposoby na przejście kolosów nie daje to już tak dużo frajdy jak za 1 razem, jednak dalej przyjemność z rozgrywki jest bardzo duża. W moim odczuciu jest to jedna z najlepszych gier na playstation 2… i jedna z najlepszych gier w ogóle. Dla niej samej byłbym w stanie wydać pieniądze na konsole. Niestety w europie wydane były tylko limitowane edycje i ciężko jest dostać grę nową, jeżeli już to w wersji NTSC, lub za cenę ok. 200 pln. Nie wiem dlaczego tak jest :/ moim zdaniem taka gra powinna ukazać się w platynie, ale niestety chyba się tego nie doczekamy. Zachęcam do gry bo naprawdę warto!

sobota, 22 grudnia 2007

Logitech Cordless Action Controller – Recenzja.


       Na początku chciałem zaznaczyć, ze jest to recenzja – porównanie. Odnosiłem się do standardowego oryginalnego pada Dualshock 2 od Sony jako wyznacznika jakości kontrolerów do PS2.
       W sieci brakuje recenzji tego kontrolera, a jest to chyba najlepszy na rynku bezprzewodowy pad do PS2. Ze strony firmy Logitech zbyt wiele się nie dowiemy. W tej recenzji postaram się opisać swoje wrażenia z obcowania z tym urządzeniem.

Wygląd:
       Pad prezentuje się lepiej od produktu Sony. Wykonany jest z lekko chropowatego, przyjemnego w dotyku plastiku. Dzięki takiemu materiałowi nawet spocone ręce trzymają się kontrolera bez problemów. Przyciski Select, mode, vibration, start oraz pokrycie gałek wykonane jest z gumy. Na gałkach ma ona strukturę grudkową, na pozostałych jest gładka. Pozostałe przyciski wykonane są ze śliskiego plastiku.
       Radiowy Logitech różni się od Sony designem i jest to moim zdaniem na+. Mnie po graniu na padzie SONY potrafił mnie boleć kciuk(Cordles Action ma odrobinę dłuższe uchwyty, przez co palec jest bardziej wyciągnięty), na Logitechu nie odczuwam tego problemu.

Działanie:
       Gałki – nie wiem czy to kwestia tego, że pad Sony już troszkę przeżył, tym niemniej gałki w Logitechu odbijają dużo lepiej. Wyczuwalny opór też jest inny i na początku trzeba chwilkę pograć, żeby się przestawić.
       Klawisze działają bdb. Jedyny minus jaki zauważyłem to „klik” przycisku kierunkowego. W pierwszym momencie był on dla mnie bardzo denerwujący. W padzie Sony jest praktycznie bezgłośny, a tutaj ten dźwięk przy powrocie brzmi okropnie… jak z jakiejś tandetnej zabawki z odbijającą sprężyną.
Klawisz „mode” to nic innego jak odpowiednik „analog” w produkcie Sony. „Vibration” odpowiada za włączenie lub wyłączenie wibracji. Jest to fajna opcja – jedni są zwolennikami wibracji, inni wolą je wyłączyć, nie trzeba grzebać po opcjach w grze żeby zmienić to ustawienie. I przy okazji bez włączonych wibracji kontroler dłużej będzie działał na jednym komplecie baterii. A właśnie – Logitech twierdzi, że pad jest bardzo energooszczędny tj. do 50 godzin grania przy włączonej wibracji i do 300 z wyłączoną. Nie przeprowadzałem dokładnych testów, ale pad naprawdę długo wytrzymuje na dołączonych bateriach(duracell).
      Wibracje – Dotarliśmy do punktu, który jest piętą achillesową tego produktu. Niestety wibracje są dużo słabsze niż w padzie sony, mają większą częstotliwość i niestety nie można napisać oni nich zbyt dobrej opinii. Wcześniej wspomniałem o przycisku Vibration, ale szczerze mówiąc ja za takie wibracje dziękuję panom z Logitecha i wyłączam je, bo nawet ich nie wyczuwam w czasie rozgrywki(no może lepiej nie zwracam na nie uwagi)! Tragedia!
      Zasięg i szybkość działania : sprawdzałem czy pad działa w odległości ok. 10 metrów od konsoli. Nie było problemów. Podczas używania pada nie zauważyłem żadnych opóźnień/problemów z działaniem jakichkolwiek klawiszy.
      Na koniec jeszcze informacja co do masy. Pad sony waży 236g razem z okablowaniem, pad Logitech 260g razem z bateriami. Różnica jest duża i zdecydowanie wyczuwalna w rękach, jednak mi osobiście i tak dzięki ergonomii lepiej trzyma się pada Logitech.


Podsumowanie:
Zalety:
- Świetna szybka i bezproblemowa transmisja danych.
- Bardzo dobra ergonomia.
- Przycisk Vibration.

Wady:
- „klik” przycisku kierunkowego
- Słabe wibracje.

Magic Keys 3 – Problemy.

Heh pierwszy wpis na blogu, a ja tu wyskakuje z takim tematem :D.
       Chciałem się wypowiedzieć na temat blokadek Magic Keys 3 dodawanych obecnie do zestawów Swap Magic. Tzw. key „E” to jedna wielka porażka – męczyłem się z jego ustawieniem ok. 2ch godzin, przy okazji go chyba skrzywiłem, co uniemożliwiło idealne trafienie w czujnik zamknięcia klapki. Naprawdę, jeżeli nie macie już gwarancji polecam wam rozebrać konsolkę i po prostu zakleić ten czujnik taśmą(z ewentualnym usztywnieniem) tak, aby był wciśnięty[ew., jeżeli dostaliście w zestawie blokadki C/D(ja nie dostałem) to możecie ich użyć]. Namierzycie go łatwo, to taki czarny kwadratowy „przycisk” oczywiście bezpośrednio pod miejscem gdzie wkładałoby się blokadę „E”.
        Drugi key(B) – blokujący hamulec. Jest on stanowczo dla wysoki, możliwe że wystarczy po prostu zastosować niższą taśmę klejącą ale ja bym nie ryzykował. Jeżeli płyta nie jest do końca idealnie wyważona / nie ułoży się idealnie na uchwycie, możemy mieć z konsoli bardzo brzydkie odgłosy – tak jakby płytka o cos uderzała. Rezultatem są pięknie porysowane płytki na ich końcach. Ta blokada tak naprawdę nie jest potrzebna, daje tylko to udogodnienie, że możemy włożyć swap magic i nie musimy zamykać klapki żeby się zabootował.(Dopisek Moja konsolka to model 70003 jeżeli by to miało jakieś znaczenie i nowsze miały jakimś cudem wyże umieszczoną płytę od podstawy).
         Trzeci key nie sprawia problemów, ale równie dobrze można zakleić to miejsce od środka taśmą ta jak w przypadku blokady E/D/C.
Podsumowując tak naprawdę nie potrzeba nam w ogóle tych blokadek :D. No tak, tyle że największą zaletą SM jest fakt iż nie tracimy gwarancji. Więc jeśli ją masz to warto się tą blokadą E trochę pobawić. Tylko uważajcie! Nic na siłę bo będziecie mieli takie przygody z nią jak ja :).


Linki:
Dla tych którzy chcą otworzyć PSTwo, a nie wiedzą jak się za to zabrać:
Otwieranie PSTwo (film) 
Tutaj zobaczycie w który miejscu zainstalować blokadę C/D/taśmę(pdf).